wtorek, 5 stycznia 2010
Danger Blonde
Usiadła przy zabytkowej, przedwiecznej toaletce. Spoglądałem na nią, patrzyłem na jej odbicie w lustrze, chłonąłem wzrokiem jej niezwykłą powierzchowność.
Wzięła do ręki szczotkę, którą podarował jej przedwcześnie zmarły mąż i zaczęła się czesać. Miała długie blond włosy, które miękko opadały jej na plecy i dekolt. Czarna, elegancka suknia rodem z lat trzydziestych, przypominająca wyglądem krynolinę, podkreślała ich śnieżnobiały kolor. Spojrzała w oczy mojego lustrzanego odbicia i uśmiechnęła się delikatnie, unosząc leciutko kąciki ust.
Czekałem na nią siedząc u jej stóp na maleńkim stołeczku. Posuwistymi ruchami, powoli i z pietyzmem przesuwała szczotką po blond włosach. Wszystko się działo w zwolnionym tempie. I wtedy, gdy siedziałem tak w oczekiwaniu tuż u jej stóp, wydawało mi się, że czas zastygł, że nic już nie może się zmienić, wszystko pozostanie unieruchomione w boskim ładzie.
Że zawsze już będę siedział na stołku patrząc na moją siedemdziesięcioletnią babcię, czeszącą wciąż tętniące kolorem włosy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz